Od jakiegoś czasu przeczytać można coraz więcej książek pisanych przez żołnierzy amerykańskich sił specjalnych. Opisują selekcje, treningi, misje – wszystko oczywiście okraszone patriotycznym sosem, który jest nieodłączną częścią niemal każdej z tych książek.

Na polskim rynku brakowało do tej pory podobnych pozycji – pisanych przez operatorów zespołów bojowych. Mieliśmy wywiady-rzeki z dowódcami jednostek specjalnych albo książki opisujące działania tychże jednostek pisane przez osoby z zewnątrz. Dlatego też do książki „Trzynaście moich lat w GROM” podchodziłem z dużym zainteresowaniem.

Styl książki najkrócej można określić jako „opowieść kumpla przy piwie”. Czyta się ją lekko i szybko (skończyłem ją tego samego dnia, w którym dostałem ją od kuriera!), ale wcale nie dlatego, że materiału jest mało – wręcz przeciwnie, dla kogoś interesującego się działaniami jednostek specjalnych pozycja ta zawiera wiele ciekawych informacji, również takich „między wierszami”. Brak tutaj wspomnianego wcześniej patosu znanego z amerykańskich pozycji. Pozwala za to zapoznać się z punktem widzenia rodziny żołnierza, którego służba wymaga od niej wielu wyrzeczeń. Książka zawiera też wiele nigdzie wcześniej nie publikowanych zdjęć.

Mnóstwo info jest na temat szkolenia na operatora. Przede wszystkim poznajemy ludzi z krwi i kości, poświęcających się i swoje życie rodzinne dla służby dla Kraju. Ludzi popełniających błędy, którzy, jak by nie byli wyszkoleni, po każdej robocie analizują co spie…li. Zmęczenie, ciśnięcie od 0600 do 2000 6 dni w tygodniu, żeby wrócić do domu i obracać ręcznie bęben w zepsutej pralce Frani, żeby uprać pieluchy. Szacun Kisiel za samozaparcie i wytrzymanie. A selekcja i wejście do GROM w latach 90. to osobna historia. Poznać możemy kulisy działań na kilku zmianach w Iraku i Afganistanie. Dużo jest o dajrektach ze sjelsami, gdzie poznacie historię zawiązania się praktycznej współpracy GROM z SEALs. A w tle non stop polityka, która macza paluchy w losach JW 2305.

Warto wspomnieć, iż część kwoty ze sprzedaży każdego egzemplarza książki przekazywana jest dla Fundacji SPRZYMIERZENI, wspierającej poszkodowanych funkcjonariuszy służb mundurowych. Ponadto możliwe jest kupno książki z dedykacją i autografami autorów za dodatkową opłatą, która w całości przekazywana jest na konto Fundacji. Do tej pory przekazano około 20 tyś zł.

Podsumowując – przeczytać trzeba, nie przeczytać się nie da. No i zarezerwujcie czas, bo jak się zacznie, przestać nie można. Mam nadzieję, że nie jest to ostatnia pozycja tego typu napisana przez Polaków.

FIA Struś
FIA Ran

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.