W dniach 24 i 25 września w Pilawie odbyło się Szkolenie Unitarne FIA. Oddział w sile ponad czterdziestu osób wziął udział w szkoleniu mającym na celu powtórzenie i sprawdzenie podstawowych umiejętności i procedur obowiązujących w ramach jednostki.

Pierwszy dzień ćwiczeń rozpoczął się zajęciami z nieodzownej musztry – cytując prowadzącego Agapowa: „będącej papierkiem lakmusowym wyszkolenia oddziału”. Przypomnieliśmy sobie podstawowe zasady grupowania się na zbiórkę, wydawania rozkazów oraz przyjmowania i wydawania komend.

W ramach pierwszego ćwiczenia przemaszerowaliśmy plutonem na miejsce bytowania (powtarzając procedury dotyczące pilnowania stref ognia, komunikacji niewerbalnej i szyków marszowych) gdzie w podziale na drużyny rozbiliśmy obozowisko. Nastąpiło sprawdzenie I i II rzutu wyposażenia (braki w sprzęcie musiały zostać „wykupione” ćwiczeniami fizycznymi), po którym przemieściliśmy się na pobliskie pole, aby ćwiczyć ruch taktyczny na szczeblu drużyny, atak na pozycję umocnioną, zabezpieczanie perymetru oraz płynne poruszanie się w różnych szykach. Oczywiście cały czas towarzyszyło temu wykorzystywanie znaków niewerbalnych. Po zakończonych ćwiczeniach każda drużyna musiała zdać egzamin z przerobionego materiału. Po egzaminie – w chwili odpoczynku – mieliśmy okazję posłuchać wykładu na temat organizacji oraz procedur łączności.

mapa rgr 3

Wieczorem cały pluton wyruszył na zadanie. Cel zadania: zająć lokalizację w ramach podanego okna czasowego. Wiązało się to ze zgraniem kilku drużyn przed osiągnięciem rubieży wyjściowej, osiągnięcie tejże i przejściem do skoordynowanego natarcia. Istotnym elementem tego ćwiczenia okazała się nawigacja oraz wykorzystanie łączności średniego zasięgu. Po wykonaniu zadania udaliśmy się na zasłużony odpoczynek, ale i tutaj mieliśmy okazję się wykazać za sprawą nocnych alarmów bojowych. Sekcja zwiadu, która pozorowała wrogi oddział, zakradała się do obozu. Wyrwani ze snu musieliśmy jak najszybciej zająć określone pozycje na perymetrze i przystąpić do obrony. Całą procedurę ćwiczyliśmy jeszcze za dnia, więc każdy wiedział co ma robić, jednak mimo wszystko nie uchroniło nas to od strat. Drugiego dnia mieliśmy okazję utrwalić wiedzę zdobytą dnia poprzedniego.

mapa rgr 3

Jednym z głównych celów wyjazdu było przetestowanie nowej struktury oddziału oraz usprawnienie działania całym plutonem w warunkach bojowych. Ponieważ działanie w większej grupie niesie za sobą możliwość błędnej oceny niebezpieczeństwa, instruktorzy położyli nacisk na wpojenie członkom oddziału procedur identyfikacji swój/wróg oraz uzmysłowienie jakie konsekwencje może pociągnąć za sobą pochopne działanie w sytuacji stresowej.

mapa rgr 3

Dla jednych była to kolejna Unitarka, dla innych możliwość poznania procedur oddziałowych. W Unitarce brało udział również sześciu obserwatorów stawiających swoje pierwsze kroki w polu.

FIA Yahoo

Prajsles:
Nocne podchody.

Jestem w buddyteamie z Szachem. 100 metrów przed bazą zaczynamy iść „step by step”, powoli skrajem drogi. Szach prowadzi, ja z ręką na jego ramieniu i Peltorami na głowie wpatruję się w plamę czerni jaką są jego plecy. Wpasowuję się w jego ruch, noga za nogą.

mapa rgr 3

Jesteśmy na wlocie do bazy. Na drodze dostrzegam zarys cienia stojącego wartownika – jakieś 50m. Ścisk ramienia Szacha. Kucamy i czekamy. Wysuwam się w bok żeby widzieć więcej i wyłapać na słuchawkach dźwięk. Nic. Ryzyk fizyk, idziemy dalej. Cień okazał się nieruchomym krzakiem. Dobra nasza. Czas na najgorszy moment. Podchodzimy pod potencjalną wieżę strażniczą. Dźwięków generujemy bardzo mało, bardziej się obawiałem „czarnej plamy na jasnej drodze”.

Przemykamy zły moment. Czas na najgorszy. Brama. Wyłaniamy się zza załomu i idziemy wzdłuż bramy. Czysto. W momencie, kiedy buddy dociera pod bramkę, oblewa mnie zimny pot. Strach. Na szczęście nie paraliżuje, a tylko wyostrza zmysły. Na tle nieba wycina się jak błyskawica zarys wartownika za płotem w odległości poniżej metra. Nie było go widać przy podejściu bo był na tle krzaka. Teraz odcinał się na niebie.

Myślę – nie ma szans, musiał nas widzieć – ale z myśli wyrywa mnie PMR buddiego. Brzmiało to rozdzierająco w porównaniu z ciszą w której się skradaliśmy. Okazało się, że gdy Szachu wyciągał się otwierając furtkę, włączył PMR. Staliśmy tak pod brodą wartownika, PMR poklikało jeszcze parę razy, stuk otwieranej klapki baterii i cisza. Wartownikowi skończyła się już zupełnie cierpliwość, bo jeśli nas nie widział – w co wątpię – to nie ma szans żeby nie usłyszał. Usłyszałem „hende hoh” (sic!) i wyłapanie ruchu cienia.

Niewiele myśląc i jeszcze mnie mogąc poradzić, rzuciliśmy się w bieg. W dwie osobne strony. Nie mając wiele szans, poległem jak długi po kilku metrach skoszony serią przez plecy.

mapa rgr 3

Klimat był i to ostry. Adrenalinka i poczucie zagrożenia to mocny miks. Jednocześnie nauczyło baaardzo dużo. Jedne podchody, a wniosków bardzo dużo.

FIA Veres

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.