W dniach 28-29032009 odbyło się szkolenie podstawowe FIA i Szerszeni.    

Ćwiczenia obejmowały podstawy taktyki walki i elementy zachowań indywidualnych.
W ramach szkolenia każdy mógł zapoznać się ze standardem funkcjonowania grupy i zadaniami jakie są stawiane przed oddziałem i dowódcami każdego szczebla.

FIA Kojee
"…Pierwszy dzień ćwiczeń, już dawno po zmierzchu, widoczność w lesie poniżej 10m, słychać odgłosy walki. Zostałem ranny i wyłączony z walki, leżę nieprzytomny na ziemi. Wokół panuje ciężka atmosfera, tak jak naprawdę bym oberwał i został ranny. Przyjaciele tworzą wokół mnie obronę okrężną i postanawiają mnie pilnować. Wiem, że moi towarzysze broni mnie nie opuszczą, a jeżeli będą do tego zmuszeni to przyjdą po moje ciało rano, a w dodatku nie sprzedadzą mojej krwi tanio i za każdy stracony litr mojej krwi przeleją 10 litrów wrogiej. Dowódca podejmuje decyzję o mojej ewakuacji i z wielkim trudem moi kompani niosą mnie oraz mój sprzęt w kierunku obozu, czuję że jestem dla nich ciężarem…"

"…Drugi dzień ćwiczeń, piękny poranek, zbiórka pododdziałów. W jednym z szeregów stoi rekrut Pik, wycieńczony nocnymi "bojami", blady, z resztkami makijażu polowego wokół oczu (wygląda jak Ozyrys) i z czapką uszatką na głowie. Słowem – nie wygląda najzdrowiej. Na pytanie dowódcy drużyny czy czuje się dobrze, odpowiada – "jezztm jeszsze troche naebany, ale moge ććwiszszyśś"…"

 

 

  FIA PiK
"…Sobotnie zajęcia w lesie zakończyły się w nocy. Wyjście z głębokiego lasu było bardzo trudne i poruszaliśmy się bardzo powoli. Ciemno było niesamowicie. Tuż po wyjściu na asfaltową drogę dorwała mnie kolka (wyszedł brak sprawności fizycznej). Tempo narzucone przez prowadzącego było dla mnie za forsowne. Kolka męczyła mnie dobre 2,5km. Miło było czuć, że zatłukłem ją siłą woli. Po jakimś czasie sam wszedłem na przód kolumny i nie sądzę, że ktoś odczuwał, że się wleczemy. Wydaje mi się, że szliśmy takim samym tempem jak poprzednio. To było bardzo miłe jak wiedziałem, że mimo własnych niedoskonałości dałem sobie radę z przeciwnościami…"

To było na poważnie. A z przymrużeniem oka:

"…Byłem tak wytrwały, bo wiedziałem, że Spławik siedzi przy ognisku i popija browar 😀 . Do tego stopnia tego znieść nie mogłem, że bylem w stanie znieść wszystko 😀 …"

 

 

 

SZERSZEŃ Albercik
Erto w zwrotach wojskowych wzywa ludzi na zbiórkę – qwa sobie myślę, wracają wspomnienia z ZSW sprzed 11 lat 🙂

Zaprawa fizyczna – spoko, po zimowym okresie i weekendowych pijaństwach jakoś daję radę, ale czemu brzuch uniemożliwia mi zrobić sprawnie skłonów ? 🙂

Scenariusz dzień 1 – początek, czułem się jak na pielgrzymce, tylko śpiewu brakowało 🙂
Sam scenariusz praktycznie rozpoczął sie po zmierzchu i brak okularów korekcyjnych sprawił, że moim sukcesem było, że nie nadziałem się na jakieś pieniek rozkwaszając twarzy. Za to Czubaka zmysł orientacji niczym nietoperz w nocy 🙂

Integracja – po powrocie z ćwiczeń do obozu, puszka mięska, knoorowa zupka i człowiek jak nowonarodzony. Dyskusje przy ognisku popijając wódeczność, niezwykle interesujące i poruszające wiele ciekawych tematów 🙂 szczególnie kolega PIK utkwił mi w pamięci

Późna noc – leżę w namiocie i słuszę dziwne dźwięki na zewnątrz i myślę może bóbr, łoś lub eskimosi obgadują podejście pod nasz obóz, ale po chiwli zrozumiałem, że koledzy kończą dyskusje przy ognisku i się żegnają

Przeprawa linowa – na początku myślę dam radę, po widoku Erta przeprawiającego się na druga stronę, zmiana toku mojego myślenia "jak szybko pójdę na dno rzeki w szpeju który mam na sobie, qwa szkoda repliki :-)… "

FIA ErTo
"…Omówienie zadania: Odnalezienie obiektu o wymiarach 40x60cm wokół 3 puktów terenowych. Mapa beznadziejna, światło dnia zgaśnie za 50min, wszyscy są pierwszy raz w tym lesie i tej okolicy. Rzucam mimochodem: – zadanie kończy się z chwilą samodzielnego powrotu do obozu (ok. 3 km w ciemnościach, bez mapy tego obszaru. Mina dowódców drużyn a szczególnie SzacH-a – bezcenna…"

FIA Czubaka
"…Gwiaździsta noc w ciemnym lesie. Plamy światła oślepiają a cień lasu jest czarniejszy od smoły.
Cisza. Ptaki i inni mieszkańcy lasu już dawno śpią a nasz oddział nie wie czy znajduje się już za liniami wroga czy też zgubił się zupełnie.

Dowódca wysyła czujki. Dostaję noktowizor i poruszam się drogą, delikatnie i cicho, spodziewając się w każdej chwili zasadzki. Po 10 metrach od miejsca gdzie czają się moi kompanii przestaję słyszeć cokolwiek, nawet własne kroki.

Noktowizor przy takiej nocy to zgubny przyjaciel, po spojrzeniu w zieloną lupę wzrok musi ponownie przyzwyczaić się do otaczającego mroku, co trwa zdecydowanie za długo. Po 10 minutach docieram w pobliże skrzyżowania dwóch leśnych dróg, mogę spodziewać, że tutaj jest jeden z wyznaczonych celów, betonowy słupek, który należy sfotografować. Słupka nie widzę, ale za to widzę skąpany w trupo bladym świetle przydrożny krzyż. Lustruję okolicę noktowizorem i wychodzę w jasną plamę gwiaździstego światła, na środek skrzyżowania w poszukiwaniu betonowego słupka.

Nic nie widzę, nic nie słyszę… a tu nagle, gdzieś z krzaków, głosem podobnym do pohukiwania puszczyka słyszę, syk: "Czubaka"! To ewidentnie szept Szacha! Dow. przeciwnej drużyny!!! Głuchota na jedno ucho wyostrzyła zmysł w drugim uchu, głosy kolegów rozpoznaję bezbłędnie. Nie mam wątpliwości. W myślach robię kupę ze strachu, w myślach podcieram się w biegu i zmywam się o mało nie gubiąc ekwipunku… Wracam do oddziału przebywając drogę powrotną w jakieś 10sekund. Melduję o tym, że nie znalazłem celu i siedzę cicho do końca misji.

Przy integracyjnym ognisku dowiaduję się, że obydwie "wrogie" drużyny były oddalone od mojego skrzyżowania o dobre 3km. …"

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.