Relacja i przemyślenia
20091107/0630 zbiórka oddziału. We mgle zaczynają gromadzić się pojazdy zwożące FIA. Godz. 0700 zgodnie z zarządzeniem przygotowawczym jest już komplet. D-cy drużyn robią ostatnie przygotowania do działania. Nikogo poza FIA jeszcze nie ma… Tym razem nie będzie to zwyczajowy AAR dowódcy. Napiszę dla odmiany coś o organizacji. |
Oceniając to, co zostaje w pamięci, to oczywiście ludzie i klimat jaki tworzą. Dzięki wspólnej robocie organizacyjnej KNJ i FIA kontyngent ONZ był tym czym był i uważam, że można było w tym miejscu odczuć jakąś namiastkę tego co może odczuć żołnierz. Rutyna, zimno, wyczerpanie, emocje związane z walką czy samymi wieściami. Emocje od paniki po uniesienie, od zapału po rezygnację. Obserwując i czytając podsumowania FIA oceniam, że była to pod tym względem bardzo dobra impreza. Tym lepsza, że pozostali – wczuwający się w swoje role przebrani „wieśniacy” np: zespół Victora, Kosa dodali temu wszystkiemu olbrzymiego kolorytu.
Bośnia 4 po raz kolejny pokazuje nam jaka jest różnica miedzy przygotowaniem operacyjnym a „wyskoczeniem” na LARP-o-Milsima.
Zamiarem Sztabu było wzięcie udziału w MilSimie w którym FIA oddaje do dyspozycji pod dobre dowodzenie pluton swoich żołnierzy. Przygotowania ukierunkowane są na działaniu w ramach scenariusza. Jednak na tydzień przed rozpoczęciem działań trzeba było zmienić tą koncepcję.
Pierwszy sygnał o konieczności dużo mocniejszego zaangażowania na etapie przygotowań była korespondencja z d-cą UN KNJ eMAG-iem. Po przemyśleniu całej sytuacji uznałem, że jeśli nie wesprzemy natychmiast organizacji to baza kontyngentu UN nie będzie przypominała niczego innego jak rumuńską wioskę a zadanie KNJ eMAGa będzie już nie tyle trudne co dołująco niemożliwe. Jeśli tak się stanie to jakie wrażenia z tego działania będą mieli ludzie z FIA?
Wyszedłem z prostego założenia. Bez względu na to jak dobrze przygotowane jest FIA to bez odpowiedniej organizacji bazy, morale 61 osób koczujących w doraźnie rozbitych zadaszeniach będzie słabe. Obrona bazy w sposób zorganizowany b. trudna jeśli nie niemożliwa a konieczność obrony rozległego perymetru pochłonie większą ilość energii żołnierzy kontyngentu – w tym FIA.
Ludzie nie dadzą z siebie tak dużo jakby mogli bo nie będzie żadnych podstaw do tego, żeby budować dyscyplinę choć trochę przypominającą tą wojskową. Jak stworzyć klimat jednostki wojskowej i żołnierskiej służby na śmietniku?
Brać ASG działa zawsze w/g schematu zapałki. Duży płomień w pierwszych trzech sekundach, potem zazwyczaj dużo wątpliwości, nadzieja – „że może przeciwnicy już sobie poszli”, odliczanie godzin do końca albo zwyczajowa dezercja. Jest bardzo niewiele środowisk w których „odbój” i końcowa zbiórka to ci sami ludzie którzy rozpoczynali działanie. Zasada – przyjdę na gotowe – ma najwięcej zwolenników.
Przygotowania FIA zostały oparte na Zarządzeniu Przygotowawczym wydanym w dn: 20091028:
„… W ramach przygotowań 20091107-08 MilSim CCS Bośnia 4 nakazuję:
D-cy drużyn skaskadują informacje trybie pilnym na podległych im członków oddziału
D-cy drużyn przygotują pododdodziały do działania w polu i na posterunkach wartowniczych – I rzut – w rotacji:
– max 2 godz służba wartownicza,
– max 4 godz służba patrolowa
D-cy drużyn omówią procedurę CCP w pododdziałach (zatrzymanie, przeszukanie, doprowadzenie)
D-cy drużyn przygotują drużyny do bytowania w namiocie zbiorczym w rotacji na czas działań w dn: 20091107-08 w oparciu o II rzut i modyfikacje w/g uznania zapewniające max 6 godzin snu
D-cy drużyn zaraportują stan osobowy i stan wpłat do 20091030/2300
Uwagi: W przypadku wcześniejszego zakończenia działań bojowych drużyna III ma zapewniony nocleg w Warszawie…”
Kluczowy element każdego działania FIA to przygotowanie. Zaangażowanie wszystkich ludzi. Przygotowanie indywidualne (ekwipunek, wyposażenie specjalistyczne), grupowe (przygotowanie i odprawa w drużynach) i zabezpieczenie logistyczne.
Jeśli coś ma się udać to trzeba pracować nad osiągnięciem wspólnego celu. To trywialne. Żeby ludzi przygotować trzeba wiedzieć do czego. D-ca wyznacza cele, d-cy drużyn znając cele przygotowują się ze swoimi ludźmi najlepiej jak potrafią – wiedząc do czego.
I tutaj warto się zastanowić zanim zacznie się organizować MIlSim albo inne spotkanie. Czy dając szczątkowe informacje na tydzień przed imprezą lub zmieniając jej koncepcję uważacie, że to jest właśnie profesjonalne, że tak działają żołnierze?
Bardzo wygodnie jest powiedzieć, że to supertajne zadanie sił specjalnych. Prawda jest jednak taka, że bez względu na to co napisane jest na jakimś forum macie zawsze do czynienia z amatorami, ludźmi nie znającymi pojęcia „służba”. Ludźmi którzy nie mogą się oprzeć na czymś co ma każda organizacja w tym wojsko: sztab, wyszkolonych oficerów, podoficerów, logistyków i całe zaplecze które są nierozerwalnie związane z każdym działaniem. Chcąc coś symulować, trzeba sobie właśnie to wszystko wygenerować.
Podejmując się w związku z tym organizacji czegoś warto włączyć tylu ludzi ilu się da. Środkiem do tego jest informacja. Włączenie uczestników we współorganizację lub maksymalne poświęcenie się wydarzeniu bez oczekiwania, że weźmie się w tym udział w jakimkolwiek innym charakterze niż organizator.
Nic dziwnego, w związku z tym, że przy braku chęci/motywacji do rzeczywistej organizacji i poświęceniu temu koniecznych/wystarczających sił i środków większość imprez to punkty na mapie i „story” ze zdjęciami mające zachęcić do tego czy innego wydarzenia. Nic dziwnego bo do tego, żeby zasymulować operację wojskową potrzebne są siły i środki symulujące właśnie taką logistykę które bardzo trudno jednej lub trzem osobom zgromadzić.
Oto przykład:
W ramach swoich przygotowań FIA zabezpieczyło dla oddziału:
Kwaterę – namiot NS-64
Agregat wraz z paliwem
Oświetlenie wraz z okablowaniem
Mapy
Łączność CB
Pojazd patrolowy Landrover LR130
Rozpoznanie terenu działań wraz z dokumentacją w dn: 20091031
(FIA Czubaka, FIA Ziober, FIA Larsen, FIA Akraw, FIA Agapow, FIA ErTo)
Można było na tym poprzestać.
Wracamy do KNJ eMAG-a i naszych wniosków. W trakcie rozmów wyczułem, że po prostu potrzebuje wsparcia. Został postawiony przed zadaniem zorganizowania operacji sam. Właściwie to – uznajcie to za moją osobistą spekulację – dostał mu się obowiązek na który został wsadzony i musiał go zrobić, żeby jego oddział nie dał plamy. W takich sytuacjach trzeba zacisnąć zęby i wziąć się do roboty. Co jest znamienne wśród ludzi którzy są na co dzień „forumowymi” twardzielami nie przyznajemy się do tego, że potrzebujemy pomocy. W przypadku KNJ eMAG-a widać było dwa zachowania. Z jednej strony dyscyplina grupy KNJ – trzeba to zrobię – świadcząca o najwyższym przywiązaniu do wartości jakie prezentuje ten oddział a z drugiej strony nieufność która pokazuje, że prędzej od „innoteamowca” dostanę kopa niż coś pożytecznego dla wszystkich. Widać, że zachowania forumowe warriora procentują w tej kwestii z nawiązką.
Zdecydowaliśmy się natychmiast włączyć w organizację. Zaczęliśmy do siebie mówić i nawzajem się słuchać. Nagle okazało się, że wszystko jest łatwiejsze. KNJ zabezpieczyło 2 generatory, namiot sztabowy, oświetlenie i okablowanie. FIA dzięki decyzji RIR Macoffa zorganizowało dodatkowe namioty dla pozostałych uczestników, siatki maskujące. KNJ wziął na siebie ich transport. FIA zrobiło rozpoznanie terenu… robiliśmy to bez „trzymania gardy” tylko współpracując ze sobą.
Przeciwnym działaniem była sprawa parkingu dla UN.
Gdyby sygnalizowana sprawa została przez organizatora wysłuchana, chciałby ją zrozumieć a nie – „trzymać gardę” to nie zakłóciłoby działań UN w pierwszych godzinach imprezy i na pewno miałoby wpływ na dalsze wydarzenia a w rezultacie tok całej imprezy i jej odbiór na wszystkich uczestników.
Jaką kwestia parkingu może mieć tu sprawę? Jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach:
Oto przykład jaki miał miejsce i możliwe rozwiązania:
Parking UN to rejon skrzyżowania, przy szklarniach. Nie ma tam żadnego placu, można zaparkować wzdłuż drogi jak chciał organizator. W żadnym wypadku nie mieściło się tam 30 samochodów strony UN. Jeżdżące tamtędy maszyny rolnicze mogą uszkodzić któryś z samochodów. Ponieważ nie ma miejsca i samochody będą tam stały niezabezpieczone część uczestników samorzutnie w obawie o auta podejmuje decyzję o zaprowadzeniu samochodów na parking leśny przy samej bazie UN.
Wynik: złamane morale uczestników i założenia organizatora z których część jedzie samochodami cywilnymi po terenie działań, zajmuje parking leśny przy bazie – który trzeba wyłączyć z gry. Żeby pozostali kierowcy nie byli pokrzywdzeni trzeba podjąć działanie sprowadzenia pozostałych pojazdów – wyrywając 2 godziny z działań kontyngentu. 2 godziny czasu światła który mógł uratować morale z jednej wiosek. Można spokojnie założyć, że gdyby patrol UN dotarłby w przeciągu 4-5 godzin od rozpoczęcia działań to nadałoby to większy sens „zapałkom” siedzenia w zimnym i mglistym lesie. Nie doszłoby do niszczenia samochodów UN czy zwinięcia „wioski”.
Oczywiście można „trzymać gardę” i uznać, że to uczestnicy dali ciała. Można też podejść do tego jako organizator i zebrać informację o ilości samochodów lub złożyć, że 61 osób przyjedzie max 30 samochodami po czym jako organizator poszukać na terenie np: szklarni placu z siatką i stróżówką.
Dać 5 pln z budżetu imprezy właścicielowi od samochodu.
Wynik takiego działania? Wszystkie siły UN biorą udział w zajmowaniu terenu. Baza UN powstaje szybciej. Patrole docierają do wszystkich wiosek, fabuła zaczyna się toczyć po myśli organizatorów a dowódca strony nie ma problemu z ludźmi łażącymi do samochodów – czyli strefy „wyłączonej” z gry.
Ba. Sygnał od organizatora – ok. jeśli twierdzicie, że nie ma tam parkingu to czy możecie spróbować go załatwić. Też jest działaniem skierowanym do wszystkich. Znów. Można się tłumaczyć, że „wioska X parkowała wzdłuż drogi i nie miała oporów…”. Zastanawiam się tylko, czy jakby mieli wybór to nie pokiwaliby z uznaniem w stronę organizatora?
Czy naprawdę, nie ma w środowisku osoby która zbiera na nowy karabinek i popilnuje za parę złotych zostawionych samochodów z opaską na ramieniu, latarką i termosem herbaty?
To tylko dwa przykłady. Przykłady w których widać, że współdziałanie lub nawet – o „zgrozo” poproszenie o pomoc nic nie kosztują a mogą wnieść tak wiele.
Kończąc ten wstęp do AAR d-ców drużyn podsumuję: diabeł tkwi w szczegółach. Ot choćby opieprzyć za brak opaski UN można żołnierza łatwo. Szkoda, że ktoś na etapie planowania opaski nie przewidział, że pasek materiału na klejonych rzepach szybko nią przestanie być. Chyba każdy kto choć trochę liznął żołnierki wie, że w sytuacji kryzysowej wszystko wypieprzy się na takich właśnie maleńkich szczegółach. I tak jak z opaskami – ponieważ samochody zostały oznakowane dowolnie i niewystarczająco – i tu „się zwaliło”.
****************************
Struktura oddziału FIA
D-ctwo plt
ErTo – dca plt
Agapow – zca dc plt
I drużyna
Ender d-ca
Lynx
Kojee
Mario
MaK
Granat
Reco
II drużyna
SzacH d-ca
Larsen
Struś
Praetor
Akraw
Ziober
III drużyna
Shelton d-ca
Veres
Alex
Max
Wayra
Czubaka
PiK – podoficer sztabowy
Pochwały:
FIA PIK za służbę w ramach Sztabu kontyngentu UN i opiekę nad bazą. FIA PIK włożył wiele wysiłku w utrzymanie funkcjonowania służby wartowniczej i obwodu bazy a także podtrzymywanie morale grup wchodzących w skład kontyngentu UN po poniesionych stratach.
FIA Czubaka za organizację sprzętu obozowego i prace w budowie obwodu obronnego obozu.
FIA Akraw za organizację i przygotowanie map dla plt FIA.
Nagany:
FIA Lynx za brak komunikacji do d-cy drużyny w sytuacji wyczerpania i braku zapobiegania takiej sytuacji mimo odbytych szkoleń.
Udział w od strony przygotowań i działania oceniam jako dobry. Oddział zachował gotowość bojową od rozpoczęcia do odboju i zbiórki końcowej. Zakładanie obozu i służba wartownicza na obiekcie stacjonarnym była wykonywana po raz pierwszy i jest tak daleka od tego co w planie szkoleniowym ma FIA jak to tylko możliwie. Jest to o tyle budujące, że do takiego działania FIA nie jest przywykłe a oddział z zadania wywiązał się bez zarzutu.
Przygotowanie drużyn – b. dobre. Wykonanie działań – dobre.
FIA ErTo
****************************
Z-ca d-cy plt FIA
1) Rozpoczęcie imprezy
Zdecydowanie zbyt długo trwała organizacja na parkingu przed imprezą.
Trzeba bardziej zdyscyplinować uczestników. Przygotować ich na to a) jak mają być przygotowani (np. załadowane magazynki wcześniej i ubrani w mundury.
Zbiórka całości i jasne wytyczne dla pododdziałów. Zasada że MilSim zaczyna się na parkingu zbiórką i kończy na parkingu zbiórką oraz hasłem „Ogłaszam odbój – w tył rozejść się”.
2) Patrol i założenie bazy
Bardzo klimatyczny ze względu na komunikację radiową która „docierała” się w trakcie. Wpadka z lokalizacją obozu. Pomijam sprawę parkingu która już została przegadana.
3) Poszukiwanie Sfora3
Ciekawa misja ale ryzykowna (w perspektywie późniejszych zdarzeń). Procedura przekazywania informacji poprzez inną stację trochę ułomnie, ale zadziałała. Trzeba to mieć zawsze zaplanowane by w razie utrudnień w łączności móc wydzielić stację przekaźnikową która przemieści się w lepszy punkt z którego będzie mogła przekazywać informację dalej (wykorzystując np. CB) a jednocześnie zakładał będzie check point.
4) Założenie posterunku na W6
Dojazd na miejsce sprawnie, rozłożenie obrony okrężnej. Rozkaz z HQ o przemieszczeniu się do „Szałas” informacja że są tam nasze jednostki. Zwinięcie posterunku, transport po drodze, nagła śmierć. Dwóch rannych zachowując przytomność umysłu zadało straty nieprzyjacielowi. Odczekaliśmy 1h po czym wróciliśmy do bazy.
5) Błędy
To że nie losowaliśmy 2 kart. To była nowa zasada która jeszcze nie utrwaliła się w naszych głowach. Potem okazało się że nie musieliśmy od razu losować dwóch kart bo tak to działa tylko przy wjechaniu na minę. Niestałość zasad CCS działa na niekorzyść jeśli chodzi o ich rozumienie i użycie. Szanowna loża mogła by wreszcie zacząć upraszczać je a nie utrudniać. Animatorzy Ruchu którzy nigdy sami nie musieli korzystać z zasad CCS pewnie nie zdają sobie z tego sprawy.
To że nie zachowywaliśmy się na patrolu jak FIA (transport na wozie zamiast transportu pieszego). Potraktowałem tą imprezę jak LARP, chciałem zachowywać się jak żołnierz UN i wierzyłem w immunitet jaki ta służba daje. Ten MilSim wyleczył mnie ze złudzeń. W przyszłości nawet jeśli będę żołnierzem w konwoju czerwonego krzyża, będę zachowywał się i prowadził wojsko jak partyzant. Pełna asekuracja, nieufności w dobre intencje innych stron. Zapewni nam to lepszą zabawę, porównując z piłką nożną „nie liczy się ten który ładniej gra tylko ten który strzela bramki”.
FIA Agapow
Podoficer Sztabowy
Ten milsim kojarzył się niestety z upierdliwymi wartami i nudną, mimo wszystko niebezpieczną robotą jako żołnierza sił stabilizacyjnych. Dla mnie to było pierwsze tego typu doświadczenie i kojarzące się z nim uczucia były bardzo ciekawe. Organizacją pracy przypominało to rzeczywiście wielojęzyczne wojska ONZ. Czasem podczas ustaleń w sztabie, wydawało mi się, że jakimś dziwnym językiem mówię.
Ten milsim wskazał rozwiązania użycia transportu w ASG. Zarówno jego mocne jak i słabe strony. Wskazał (co poniektórym ) jak się warty ustawia. Dał nam szansę docenienia możliwości obrony manewrowej w stosunku do twardej obrony. Tu szkoda, że nocny atak był na tak małą skalę, choć może dobrze, że taki był jaki był.
Bardzo było mi miło, że miałem okazję załapać się na ten wyjazd. Jak to Kojee napisał … FIA uzależnia.
Dziękuję za wszystko i za pomoc w szukaniu kluczy do samochodu. Wiedziałem, że ich nie zgubiłem, ale już mi się pomysły w głowie skończyły. Plecak wypatroszyłem 4 razy i glebę w HQ zryłem palcami. Kompletna desperacja. Dzięki za wsparcie jeszcze raz.
FIA PIK
Drużyna I
Skład:
Ender – dca
Granat – z-ca dcy
Mario
Mak
Kojee
Lynx
Reco
Milsim rozpoczynamy od kompletnej zmiany celów działania naszej drużyny – otrzymujemy zadanie niepostrzeżonego wykrycia dwóch wiosek oraz ich wnikliwej obserwacji. Drużyna przygotowuje się do działań – pod znakiem zapytania powstaje użycie tak z trudem zdobytych kamizelek ale ostatecznie bierzemy je. Problem1 : Moim zdaniem nie powinniśmy otrzymywać zadnia bezpośrednio od HQ tylko od dowódcy naszego plutonu. Wynik – brak łączności (słabe PMR) czyli de facto konieczność przerwania misji.
Ruszamy zgodnie z planem – eskortujemy wóz sztabu do miejsca 1 (skrzyżowanie dróg pożarowych). Tam oddzielamy się. 100m od tego miejsca znajduję miejsce gdzie stajemy i przygotowujemy się do misji (maskowanie twarzy) w miedzyczasie kontakt – próba nawiązania łączności z dow plutonu – nie powiodła się. Gdym wtedy wiedział że tel nie będzie od razu wrócił bym do bazy po CB.
Ruszamy w misję. Idziemy na przełaj. Po ok. 45min docieramy w pobliże i od razu kontakt! – samochód zaparkowany w lesie. Ok. 30 min zajęła nam ostrożna identyfikacja – cywile zbierają grzyby. Pomny rozkazu unikania dekonspiracji obchodzę ich i kieruję się dalej. Cały czas o wyznaczonych godzinach (co 30 min) próbuję łączności z HQ).
Przy pomocy słupków określających kwadraty lasu weryfikujemy pozycje – trochę chybiliśmy – kierujemy się dalej. W pobliżu miejsca pierwszej wioski idziemy bardzo ostrożnie tylko lasem – a las tam jak dżungla. 30 min zajmuje nam przebycie jednej przecinki! Wreszcie docieramy w okolicę wioski (wtedy jeszcze myślałem że mamy kawałek ale i tak idziemy ostrożnie. Zarządzam krótki odpoczynek i wtedy pada hasło – na glebę! Mario melduje kontakt.
Słyszę jakiś delikatny trzask, a potem cisza. Podpytuję ludzi w pobliżu kto co widział – słyszę w odpowiedzi że tylko słyszeli – decyduję wysłać czujkę : Mak i Kojee –ostrożnie ruszają w kierunku. Sam podchodzę wreszcie do Mario (prawie ostatni jakiego nie pytałem kto co widział i wypytuję) w odpowiedzi słyszę że widzi jednego i właśnie on ostrzegł resztę jak tylko ruszył Mak i Kojee (musiał ich zauważyć) – jest pewny ze nas zauważyli (widoczność w lesie 20m). Zarządzam cichy odwrót – na szczęście Mak się obejrzał i sygnałami ręcznymi ich zawezwałem.
Odrywamy się 200 m na szybko drogą (jest przesłonięta przez te krzaczory wiec zakładam że nas nie widać). Ponieważ szliśmy jednak po widocznym zostawiam w pierwszych solidnych krzakach zakampioną grupę 3 osobową jako tylnia czujka z rozkazem obserwacji czy ktoś za nami nie podąża (musieli by iść tą samą otwartą drogą bo przez krzaki potrzebowali by 30 min na to co my 5min). Resztą oddziału oddalam się na pierwsze skrzyżowanie przecinek w celu ustalenia dokładnej pozycji i poinformowania dowództwa. Zabezpieczam skrzyżowanie , ustalam miejsce, próbuje łączności PMR potem GSM. Dowiaduję się że nie wolno używać GSM. Wtedy orientuję dlaczego mam brak kontaktu. Zarządzam powrót do bazy po CB i rozkazy (nie widzę sensu działania bez łączności).
W drodze powrotnej łapiemy strzępy rozmów – m.in. sforę 1? Przekaz jest jednak tak słaby że nie udaje nam się przekazać naszej pozycji tak aby nas zrozumieli – za to poinformowałem ich że wykonujemy BARAK (czyli powrót do bazy) i otrzymałem przekaz że HQ potwierdza BARAK (po jakimś czasie).
Powrót obył się bez przeszkód i zajął nam ok. godzinę. Po drodze meldowałem sforze 1 przekroczenie drogi poż 10. Tuż przed bazą spotykamy nasz pojazd i nim wracamy. W czasie marszu raz łączność była a raz nie (mimo ciągłego skracania dystansu)
W bazie składam meldunek o wykrytych ludziach i mamy chwilę odpoczynku. Ja i Mario jedziemy po samochody (i plecaki drużyny). Zostaje Granat jako dowódca. Po powrocie jemy posiłek i od razu trafiamy na warty (2 od nas już jest na nich od 1h).
Po wprowadzeniu grafiku – stajemy jako pierwsi. Rozprowadzam drużynę i sam staję na ostatnim (6) posterunku. Siódmy zawodnik ma krążyć pomiędzy posterunkami w celu podtrzymania morale i kontroli posterunków. Zmiana krążącego co 10 min. W czasie swojego obejścia wybieram najbardziej niebezpieczne punkty w obronie bazy (szczególnie niebezpieczne wydały mi się jałowce pomiędzy 3 i 4 punktem). Z każdym strażnikiem zamieniłem kilka słów o rejonach wymagających szczególnej uwagi. Swoje i wartowników spostrzeżenia przekazałem oficerowi rozprowadzającemu – łącznie z tym że punkty wartujące powinny być nie za reflektorem ale pomiędzy nimi.
Odpoczynek 1,5h ja mam soczewki i nie mogę w nich spać – czytam książkę. Co niektórzy śpią. Druga warta – w jej trakcie ktoś podchodził pod posterunek 2 (ja byłem na 5) – wzmagam czujność bo spodziewam się że tamto może być tylko podpuchą. Komunikuję to 6 i 4. U nas nic się nie dzieje. Potem dowiaduję się że Kojee otrzymał ranę ale dzięki kamizelce jest w pełni sprawny. Ponieważ ostrzelał go ktoś z wewnątrz razem z Makiem weryfikuję wszystkie napotkane osoby w bazie (robimy koło) na zasadzie jeden pyta z latarką a drugi z ciemności z 10m osłania. Wszyscy zweryfikowani pozytywnie.
Wracamy na odpoczynek.
W trakcie odpoczynku znów alarm – wróg atakuje. Wybiegam z namiotu i otrzymuję informację że strzelanina jest na posterunkach 3 i 4 (nie wiek od kogo) włam do namiotu alarm – wróg w bazie – wszyscy na zewnątrz. Pojawia się Shelton z kilkoma ludźmi. Decyduję rozwinąć linię w poprzek bazy równoległą do linii łączącej punkty 3 i 4 i tyralierą kontratkować. Co drugi ma mieć latarkę. Linia powstaje dość sprawnie – Shelton bierze lewe skrzydło ja prawe.
Każemy się ludziom rozgęścić i ruszamy. Każdą sylwetkę oświetlamy i wypytujemy kto zacz. Mamy w linii z 8 osób wiec nie bawimy się w czołganie tylko krótkie skoki. Na nasze krzyki odpowiadają posterunki, że to swoi oraz namiot LKE i Sfory (po dopadnięciu ich namiotu organizuję ich żeby bronili prawego skrzydła. W dwa skoki docieramy w pobliże linii posterunków. Panuje cisza. Ranny wartownik się z nami okrzykuje. Dopadamy osłony górki – latarka penetruje czy kogoś za nią nie ma (to te nieszczęsne jałowce) i dopiero interesujemy się raną. Jest lekka. Każę mu się do nas przeczołgać (może chodzić). Pytam głośno Sheltona co u niego – ok. osiągnął posterunek 4 (ja 3). Jako medyk zabieram rannego ale nie chcę się odrywać od walki – zaprowadzam go do sztabu i tam pytam o medyka – przekazuję rannego. Wracam – sytuacja ustabilizowana. Od dawna nikt nie strzelał. Jeszcze raz dokładnie omiatamy latarkami przedpole. Idę do Sheltona i potwierdzam że u i niego wszystko ok. Jeszcze tylko poprawiam jeden reflektor (jakoś mało było chętnych J ) i zarządzam odwrót. W punktach wartowniczych zostają oryginalni wartownicy (oprócz tego rannego który wraca po chwili – zastąpił go nasz).
Team FIA zachował się bardzo dobrze – naprędce zmiksowane drużyny – część moich ludzi dostał Shelton – bez problemu to znieśli. Wysoka karność oddziału mimo zmęczenia. Każdy chciał przeżyć ale jak trzeba było podejść w ciemność to podchodzili. Zresztą i inne oddziały spisały się dobrze i prawidłowo reagowały na polecenia. Co do Sheltona to uważam że bardzo się nadaje na dowódcę. Świetnie się z nim współpracowało. Bez problemu i szybko ogarnia co i jak. Pilnuje ludzi i działa zdecydowanie. Nie wiem jak u niego inne cechy ale z tego co widziałem to jest chyba najlepszym dowódcą drużyny ze wszystkich przechodzących kurs na dowódcę (chyba że go już ukończył). Normalnie sam miód!
Potem już nic w bazie się nie działo nadzwyczajnego (poza problemami z fortalicją ). Po 3,5 wypoczynku wstajemy rano i bez śniadania ruszamy na misję. W jego trakcie okazuje się kto jaki ma kryptonim, ale spoko dajemy radę. Z tego kawałka jestem bardzo zadowolony. Mam obok siebie RTO, samemu skanuję PMR, 4 czujki z przodu idą i dokładnie czeszą wszystkie podejrzane miejsca (raz tylko musiałem chyba interweniować żeby jedne krzaki sprawdzili). Jak się zmęczą to zamieniają się miejscami – wszystko pod kontrolą.
Droga przebiegła bez problemu (oprócz zakończonej ślepo przecinki). Wioska została wykryta (ślady po niej) oraz następnie sprawdziłem drugie podejrzane miejsce – bardziej pasujące do lokalizacji ale bez rezultatu. Odwrót odbył się pojazdem – ostatnie 200m wraz z eskortowaną dziennikarką szliśmy diamentem. Duża pochwała dla ekipy przy wysiadaniu – wysiedli alarmowo od razu rozbiegając się i osłaniając perymetry (podejrzewam inicjatywę Granata bo ja nie zdążyłem nawet piknać). Po dotarciu do bazy – przekazałem dziennikarkę i zdałem raport dowódcy. Ludzi rozpuściłem na rest i ciepły posiłek (śniadanie). Sam poczekałem wraz z Magiem na powrót pojazdu – omawiając w tym czasie aktualną sytuację.
Straty:
Kojee – RL,
Lynx – zdrowie – nie nadawał się do walki
FIA Ender
Drużyna II
Skład:
SzacH d-ca
Larsen
Struś
Praetor
Akraw
Ziober
Przebieg działań:
7000 Zbiórka na terenie parkingu przed bazą
1000-1030 wymarsz w miejsce działań
1200-1700 prace polowe
1700 wyjazd w patrolu interwencyjnym
1730 atak na konwój UN – straty własne 7 KIA
pierwszy ostrzał: kabina 2xwzw 2xRC
paka – 1xRC 2xRL
Bohaterski ostrzał Akrawa – 2 postrzelonych terrorystów
Kolejny strzał z RGP eliminuje pozostałych żywych (seria 4 strzałów)
1800 KIA w bazie
8000 – ćwiczenia bojowe z Agapowem
– reakcja na ostrzał snajpera
– szyk patrolowy
– reakcja na ostrzał KM
– kontakt i oderwanie drużyny
– przekraczanie drogi
Zwiad bojowy – rozpoznanie wioski (połnocnej) i powrót do bazy.
Generalnie drużyna była dobrze przygotowana do ćwiczeń, zarówno pod kątem ról w oddziale jak i ekwipunku osobistego. Niestety nie mieliśmy okazji sprawdzić działania w warunkach bojowych. Nasz kontakt to była właściwie egzekucja a nie walka…
Nie ukrywam że przebieg całego milsima był dość frustrujący, ale takie mieliśmy zadania (rozstawianie namiotów) i misje bojową. Staraliśmy się z tego wywiązać najlepiej, jak umieliśmy – choć hurraoptymizmu jak nie było.
Mam nadzieję, że inni uczestnicy UN docenili nasza prace (całego FIA) w przygotowanie obozowiska.
Straty:
7 KIA
FIA SzacH
Drużyna III
Skład
Shelton – d-ca
Czubaka – zca d-cy
Veres
Wayra
Alex
Max
Morale wysokie przez cały czas działania w warunkach zagrożenia.
Przebieg działań:
0700-0730 – Zbiórka na lotnisku UN
1000 – Wymarsz w rejon budowy bazy, osłona konwoju
1015 – Aresztowanie dwóch uzbrojonych ludzi podążających za kolumną
1200-1500 – Prace przy budowie bazy
1500 – Transport kołowy kolumny pojazdów cywilnych
1800-1900 – Pierwsza runda służby wartowniczej pododdziału
1900 – Zadanie: Osłona konwoju, powrót VIPa na lotnisko UN
1930 – Kontakt czoła kolumny z wrogiem, przystanek konwoju
2015 – odlot VIPa z lotniska
2200-2300 – Powrót do bazy, kontakt ogniowy z wrogiem na perymetrze obozu
2300-0000 – Druga runda służby wartowniczej podoodziału
0000-0600 – Odpoczynek pododdziału
0600-0750 – Trzecia runda służby wartowniczej pododdziału
0805 – Zadanie: Osłona konwoju z pomocą humanitarną
1000 – Powrót do bazy
1005 – Kontakt z wrogim oddziałem na drodze dojazdowej do bazy, rozbrojenie
1130 – Prace przy rozbiórce obozu
1200 – Zakończenie działań
Przez cały czas trwania działań bojowych pododdział zachowywał zdolność bojową i bez opóźnień realizował powierzane zadania.
Kluczowe momenty dla Drużyny 3 podczas milsima Bośnia 4:
01. Aresztowanie
Podczas przemarszu kolumny w miejsce budowy bazy, straż tylna dostrzegła dwóch uzbrojonych ludzi podążających drogą w ślad za kolumną. W związku z brakiem znajomości wymaganych haseł, Drużyna 3 dokonała zatrzymania i rozbrojenia dwójki żołnierzy podających się za członków kontyngentu UN, a następnie ich odeskortowania i przekazania do HQ. Po dostrzeżeniu kolejnej grupy podążających za nami nieprzygotowanych do działania „członków kontyngentu UN”, wydaliśmy im polecenie utrzymywania stumetrowej odległości od naszej straży tylnej pod groźbą otwarcia ognia. Do końca przemarszu kolumny utrzymywali
wskazany dystans.
02. Osłona transportu VIPa na lotnisko
Po zabezpieczeniu pierwszego, newralgicznego z punktu widzenia ewentualnej zasadzki skrzyżowania przy bazie UN, Drużyna 3 poruszała się jako straż tylna konwoju. Po przebyciu mniej więcej 3/4 dystansu trasy Baza UN – Lotnisko UN straż przednia wpadła w zasadzkę. Kolumna zatrzymała się, oddział ochrony osobistej VIPa pozostał przy samochodzie, Drużyna 3 zabezpieczyła perymetr. Po decyzji dowódcy o kontynuowaniu przemarszu, oddział podzielił się i znacznie przyspieszając tempo oraz osłaniając kolumnę zarówno z przodu, jak i z tyłu przedarł się na lotnisko.
03. Osłona konwoju z pomocą humanitarną
Misja bardzo podobna w swym przebiegu do misji wieczornej – tyle, że w warunkach dziennej widoczności, a zatem znacznie bardziej komfortowa. Drużyna trzecia, jako straż tylna konwoju, a po oddzieleniu się Drużyny 1, jako pełne zabezpieczenie pojazdu, osłaniała przejazd kolumny na całej trasie. Po podjęciu przez dowódcę decyzji o przerwaniu misji ze względu na brak możliwości znalezienia punktu docelowego, pododdział powrócił do bazy.
04. Kontakt z wrogim oddziałem na drodze dojazdowej do bazy – szczegółowy opis wypadków:
Drużyna 3 FIA wróciła właśnie z misji, podczas której osłaniała przejazd konwoju z pomocą humanitarną. Podeszliśmy do członków HQ, by zameldować o powrocie i zgłosić gotowość oddziału do ewentualnego wsparcia obrony bazy.
Rozległy się krzyki:
– Kontakt przy bramie!
– Eee, to tylko żuk…
– Jaki panienka o swobodnym prowadzeniu się „tylko żuk”, skąd wiesz, czym jeżdżą Serbowie…
Popędziliśmy do bramy. Wartownik zameldował, że z widocznego kilkadziesiąt metrów dalej pojazdu wysypało się kilku ludzi, są uzbrojeni. Rozejrzawszy się dookoła i dostrzegając, że wokół bramy zgromadziło się już kilku żołnierzy UN gotowych nas osłaniać, skinąłem na Czubakę i obaj wyszliśmy przez bramę. On ustawił się po lewej stronie drogi dojazdowej, ja na jego wysokości po prawej.
Czubaka wezwał niezidentyfikowaną grupę do zatrzymania się, poinformował, że znaleźli się w pobliżu bazy sił stabilizacyjnych UNPROFOR i nakazał wysłanie w kierunku bramy reprezentanta grupy do rozpoznania. Po chwili w naszym kierunku ruszył uzbrojony Bałkanin, któremu nakazałem natychmiastowe odłożenie broni na ziemię i kontunuację marszu bez niej. Kiedy się zbliżył, poprosiłem Czubakę o osłonę i wyszedłem mu na spotkanie.
– Stój! Kim jesteście?
– Jesteśmy oddziałem Serbskim, tu są moje dokumenty, proszę.
Obejrzałem wręczony dokument, potwierdziłem tożsamość i oddałem właścicielowi.
– Cel wizyty?
– Jesteśmy przemoczeni, zziębnięci i zmęczeni, chcemy skorzystać z pomocy. Nie jesteśmy pewni, czy jesteśmy już offgame, czy jeszcze w
grze, mamy w swoich szeregach rannych i zabitych.
– Zamelduję o sytuacji do HQ i jeśli wyrazi taką zgodę, będziecie mogli wejść na teren bazy nieuzbrojeni i pojedynczo. Do tego czasu
złóżcie wszyscy broń tuż obok drogi, na jednym, widocznym miejscu i czekajcie.
– W porządku.
Serb odwrócił się na pięcie, ja również, obaj zaczęliśmy wracać do swoich. Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, a adrenalina poszybowała ku zenitowi. Nagle za plecami usłyszałem krzyk:
„Spierdalamy!!!!” Odwróciłem się i zobaczyłem, że mój rozmówca pędzi do swoich, a oni zaczynają się rozpraszać i znikać w zaroślach.
Kątem oka i ucha zauważyłem, że Czubaka otwiera ogień, wycofując się tyłem również oddałem kilka serii. Zanim dobiegłem do drzewa, które miało dać mi osłonę, mój odwrót był już wspierany ogniem z innych karabinów.
Kiedy znalazłem się za osłoną, zobaczyłem, że wszyscy Serbowie zniknęli z drogi, za to w ich kierunku popędziło dwóch żołnierzy w marpatach. Krzyknąłem „wstrzymać ogień!”, bo oczyma wyobraźni widziałem już friendly fire w plecy. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
– Co się stało? – spytałem nerwowo Czubaki.
– panienka o swobodnym prowadzeniu się, zaczęli do mnie strzelać! – odpowiedział.
Cofnęliśmy się za bramę. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, czekaliśmy i próbowaliśmy ochłonąć z emocji. Niedługo później na drodze pojawił się oddział ludzi z czerwonymi chustami na głowie, prowadzony przez żołnierza w marpacie. Powoli kolumna podeszła na odległość swobodnej rozmowy. W opadającym napięciu zrugałem jeszcze prowadzącego pytaniem, dlaczego nie ma chusty na głowie (za co przepraszam).
Po zapewnieniach, że wszyscy członkowie Serbskiej grupy nie żyją i są off game, wpuściliśmy przybyłych na teren bazy i opuściliśmy okolice bramy, wcześniej meldując w HQ przebieg zdarzeń.
Brak strat bojowych w oddziale.
W drugim dniu MilSima jedna strata marszowa – ze względu na rany stóp spowodowane otarciami i nieprzyzwyczajeniem do nowego obuwia, Alex pozostał w obozie i nie brał czynnego udziału w działaniach w niedzielę.
FIA Shelton
**************************
Priceless Moments:
FIA Veres
Konwój nocny
Od momentu kontaktu z przodu kolumny. Strzały od przodu kolumny. Daje znaki latarką kierowcy. Kolumna stoi, ludzie poza drogą, słychać tylko
warkot silnika. Po 10 minutach i on umilkł. Z przodu nadal słychać serie z RKMu, czasem przerywane przez odzewy z karabinków.
Po niezliczonej ilości minut wyczekiwania w ciszy, deszcz zaczyna plątać nam zmysły. Mamy wrażenie, że z każdej strony ktoś się skrada. Gdy emocje sięgały zenitu, pada komenda oświetlenia przedpola. Przy jednej z takich komend zostałem wysłany dla głębszego sprawdzenia sytuacji. Pomyślałem – trudno, skończę na tej kupie mokrych liści – z latarką w ręku, zrobiłem 5 kroków i już zjeba – BEZ LATARKI ! – już czułem kostuchę z kompozytu siedzącą mi na plecach. – Raz się żyje – pomyślałem i po gradem fotonów z przyjaznych mi jeszcze latarek, wszedłem na żabę w gęstwinę. Po 5 minutach pokazałem środkowy palec
kostuszce i wróciłem do szyku.
Po roszadach na drodze i powrotach tych, którzy sobie poszli na jakieś zwiady czy inne cuda niewidy, …
FIA Czubaka
W telegraficznym skrócie
Wejscie w teren operacji-dwoch dupkow nie zna hasla-dupek z bbc mnie wkurza-dlugi marsz-znajduje liste kodow-rozstawiam namioty-nademna pojawiaja sie uzbrojeni ludzie- nie sa z un i cos chca-sa w srodku bazy-jade na misje nawiazania kontaktu radiowego z sfora3-kontakt wzrokowy z obcymi jednostkami raz-kontakt wzrokowy z obcymi jednostaki dwa- kontakt radiowy z sfora 3 nawiazany-odsuwamy drzewa z drogi pojazdu-kontakt z jednostaki obcymi trzy-
tyle ze teraz czesc sie skitrala w krzakach- podejmujemy sfora 3-wartownik blednie na widok zawartosci bagaznika-dostaje rozkaz urzadzenia oswietlenia
bazy-dolewam benzyne do agregatow-kopie stanowisko obronne-stoje na warcie-idziemy ubezpieczac vipa- droga znowu dluga tyle ze po ciemku-front zaczyna
strzelac-leze w krzakach kulki wala do okola- miaja mnie dwa trupy- wychodzi jakis koles w szoku bojowym-przymusem wcielam go do mojej sekcji-on nadal
nie wie co sie dzieje-biegniemy jak oszalali na pewny kontakt-wchodze po kolana w bloto w obronie lotniska-wracamy znowu-gubie cerate-droga znowu
dluga-pod baza skaner lapie wroga na czawrtym kanale- gubie magazynki-w bazie sie strzelaja-mam to gdzies- obejmuje posterunek i bawie sie swiatlami-
troche strzelam w ciemnosc-zjadam cos- nie mam sily zdjac butow-na moj spiwor zakladam drugi zostawiony przez trupy KNJ-spie troche-ktos w nocy
podnosi moje nogi i sciaga ze mnie ten drugi spiwor-spie dalej ale jest jakos zimno-wstaje na warte-ide wartowac-zimno-nie zjadam sniadania-idziemy do
bucje z pomoca humanitarna-znowu daleko-zjadam co mam podczas marszu-wioski nie ma-wracamy- troche szybciej bo polowe drogi samochodem-wchodzimy przez
nie broniona brame-kontakt-podjerzdza cala banda niebieskim zukiem-krzycze troche-serb belkocze-potem ucieka drac ryj-padaja strzaly-10th Mountain
zgrywaja rambo-serbowie wchodza do bazy jako trupy-nie mam sily jesc -nie mam sily sie pakowac-koniec milsima-afera kluczykowa etc… szybko mi to
wszystko bardzo zlecialo… i pewnie zapomnialem o nie jednym.
Prajslesy Czubaki:
Ok 7.30 rano z namiotu FIA wychodzi zaspany Larsen (który należał do QRF rozwalonego RPGiem poprzedniego dnia) czas na poranne siusiu. Na jego widok od razu robi mi się ciepło. Larsiu wygląda jak smerf gigant: niebieskie kalesony i niebieska koszula nocna. Na to czapka no chyba z pomponem. Jazda Defenderem „Kaper” na misji Agapowa w celu nawiązania łączności z zagubioną drużyną rozpoznania. Zapieprzamy jak dzicy, „Kaper ” śmiga po wszystkich wybojach jak po autostradzie. Broń wystawiona przez okno, mijamy jakieś kontakty, wiatr we włosach, a ja sobie myślę: „a jak założę kominiarkę to już wogóle będzie pro!” No i zakładam. No i jest pro. Jea.
Jesteśmy przekonani, że to zasadzka na naszego VIPa a z przodu właśnie wyrżnęli nam całą drużynę plus dwóch terminatorów z NVG z 10th. Nagle wyłania się jakiś Misio i coś sobie mamrocze mijając nas jak gdyby nigdy nic. Patrzę na ErTo on wzrusza ramionami – nie mamy pojęcia co to za typ i co on robi. Zatrzymuję go. Mamrocze coś o zabitych i wrogu w krzakach. Chce sobie iść dalej, ale go nie puszczam. Każę mu siedzieć na tyłku i osłaniać naszą sekcję. Ekstremalny Szok bojowy. Jakby właśnie widział stado wiklołaków pożerających jego najlepszych kumpli.
Erto po naszym dobiegnięciu na bojowo do lotniska z VIPem, do okoła pełno ludzi, zamieszanie, odlatują helikoptery, ciała w plastikowych workach, błoto etc: „Panowie, wiecie, że mówię to z niechęcią i bardzo rzadko mi się to zdarza… Byliście całkiem dobrzy”
FIA KOjee
Nocny atak na bazę. Zostajemy w trybie alarmowym zgarnięci z namiotu. Zostaję czasowo przydzielony do Sheltona, jest nas 4. Po chwili strzelaniny odgłosy milkną. Jest dziwnie cicho, nieprzyjemnie. Trzeba przestawić 2 reflektory, zmienić kąt padania światła. Shelton pyta, kto chce to zrobić jako ochotnik. Cisza. Cholera – myślę – jestem najmniejszy, mam kamizelkę kuloodporną, wypadałoby żebym się zgłosił. Zgłaszam się jako ochotnik, choć mam wielkie obawy. Jakieś 30m od reflektorów wciąż słychać odgłosy. Trudno, najwyżej mnie rozwalą. Moi kumple są za mną – pomszczą mnie. Oddaję broń żeby być jak najbardziej mobilnym. Shelton ustawia za mną ludzi na osłonie, jest Reco z km-em. Biegnę sprintem do pierwszego reflektora, okręcam go i biegiem z powrotem do swoich. Uff, udało się. Serce mi bije mocno. Teraz drugi szperacz, sprawa jest trudniejsza bo jest na ziemi. Panuje złowroga cisza, tylko generatory warczą cicho w tle. Podczołguję się najpierw do niego bardzo wolno, cały jak najbardziej spłaszczony, nawet głowę mam obróconą na bok żeby była „na płasko”, szoruję twarzą po ziemi. Kamizelka OLV przeszkadza mi. Przy końcówce przyspieszam, prawie że skaczę na czworaka.
Poprawiam szybko reflekor i tyłem odczołguję się w bardzo szybkim tempie. Za mną widzę FIAków, ustawionych jak pluton egzekucyjny, czekających tylko na najmniejszy szmer w lesie. Udało się, nie dostałem. Niby głupie przestawianie lamp, ale ile emocji…
Pierwszy (chyba) atak na bazę UN. Widzę, jak Pik spokojnym krokiem i z twarzą mówiącą mniej więcej „dawać mie tu ku**a tych Serbów” idzie na perymetr ze swoją grubą rurą granatnikiem zwaną. Wtem słychać charakterystyczne „puf!!”, następnie dźwięk miliona rykoszetujących kulek od drzew i… cisza. Poszli sobie, nie wiedzieć czemu.
Stoję w nocy na warcie. Przychodzi Pik i opowiada, że właśnie słyszał komunikat od ErTo: „melduję wykonanie zadania” i że brzmiał mniej więcej tak, jakby właśnie spalili wszystkie bośniackie wiochy w promieniu 10km. Okazało się później, że chopaki z drużyny 3 FIA rozdupczyły 12-osobowy patrol odprowadzając VIPa na lotnisko.
FIA PiK
Borę pięciu ludzi z LKE spod ich namiotu w celu rozmieszczenia ich na posterunkach.
Idę na posterunek 1.
-Tu jeden. – mówię.
Idę na posterunek 2.
-Tu jeden. – mówię.
Idę na posterunek 3.
-Tu jeden. – mówię.
Odwracam się i widzę … jest jeden …
-Gdzie masz swój zespół? – pytam.
-Nie wiem. – odpowiada szef zespołu.
-Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że zgubiłeś ich na dystansie 30 metrów? – spytałem lekko złośliwie przez zmęczenie.
-Lecę ich poszukać. – stwierdził szef składu.
-Ok poczekam tu na trójce na Was.
Cztery minuty później wraca szefo składu z jednym herosem klnąc pod nosem.
-Gdzie masz piątego? – spytałem.
-Grzebie w namiocie.- z lekkim wyparciem się domniemanego w głosie.
Po jakichś 3 dodatkowych minutach wraca piąty.
-Skoro jesteście już dobrze przygotowani, to będziecie stali na warcie 20 minut dłużej. – przekazałem rozprowadzając warty dalej.
Siedzimy w sztabie i zagadujemy milą gadką pana z ONZu. Rozmowa jest miła, a tu nagle przychodzi informacja:
„straciliśmy cały KNJ i FIA2”! Po sztabie rozniosły się bluzgi, a dowódcy posiwiały włosy.
„Trzeba zmienić grafik wart. Cholera. Zaczyna brakować ludzi. Będziemy musieli niektórych zarzynać wartami.” – powiedział ze współczuciem Pik.
Pan z ONZu był dość mocno poruszony. Jego poruszenie przytłumiało poruszenie sztabu.
Znalezienie kluczy … i wszystko jasne . Kamień z serca mi spadł.
FIA Lynx
Około 90 minuta drugiej warty. Oczy same się lepią, zimno trochę dokucza więc zaczynam chodzić. Odwracam się, z ciemności podnosi się sylwetka, nie widzi mnie jestem ukryty przed jego wzrokiem w cieniu. Odbezpieczam broń, w tym momencie słyszę jazgot jego broni, strzela niecelnie w kierunku posterunku numer 3. Krzyczę „Stój !” i jednocześnie puszczam krótka serię, wróg zaczyna uciekać, wypluwam cały magazynek, deszcz kompozytu zalewa okoliczne drzewa. Odzywa się drugi napastnik strzela w moim kierunku, padam na ziemię. Zaczynam krzyczeć „posterunek numer 2, nap…ają do mnie!!!”.
Po chwili podbiega Pik z RPK.
Nawiasem mówiąc napastnicy wybrali chyba najgorszy moment do ataku, zmiana wart gdzie zmiennicy są już oszpejowani i gotowi do walki.
FIA Agapow
Po zlikwidowaniu naszego patrolu przez oddział serbski zebraliśmy się obok samochodu. Oświetleni na czerwono zamierzaliśmy odczekać aż „nasze ciała ostygną” Siedzimy w kółeczku rozmawiamy szeptem, Ja, Szach, Akraw i Larsen. Akraw wyciąga suszoną wołowinę, otwiera i częstuje nas. Podchodzi Praetor, włącza się do rozmowy i też sięga do torebki z której częstuje Akraw. Żujemy powoli, komentujemy że dobre na co Preator Jak wy możecie jeść to paskudztwo! Co to jest w ogóle jest? – odpowiadamy że suszona wołowina. Na to Prator wypluwa saszetkę pochłaniacza wilgoci którą wyciągnął z torebki.
FIA Preator
Słyszę jak chłopaki wracają w nocy z akcji i podniecony Kożi właściwie krzyczy (czym mnie obudził nawiasem mówiąc): – „jestem najtwardzym skur*****em na swiecie! I za chwilę już spokojniej do siebie: „…ale jak się zaraz nie położę na godzinę to zemdleję.”
************************
Zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/izydor47/BosniaIV#
http://picasaweb.google.pl/royalirishrangers/2009110708BosniaIV#
http://picasaweb.google.pl/victorlachh/Bosnia#
http://picasaweb.google.com/michal.subocz1/07081109BOSNIA4?fgl=true&pli=1#
Film:
http://vimeo.com/7613926
by Ekipa dziennikarska RIR 37 min
W imieniu FIA pragnę podziękować organizatorom Bośnia 4
W szczególności:
RIR Macoff
RIR Case
RIR Annreal
Za klimat dziennikarski bez którego nie byłoby takiego „kopa” na tej imprezie
KNJ eMAG-e z wzięcie byka za rogi i elastyczność która pozwoliła „zadziałać” UN
Chłopakom z KNJ za stawienie się dnia następnego – mimo „zgonu” i ogarnięcie składania bazy
LKE, Sfora, 10Th za działanie w polu
TG za animowanie sztabu
Zdjęcia użyte w materiale wykonał:
Paweł „Izydor”
Marek Zimnicki
Zebrał FIA ErTo
Szczególne podziękowania kierujemy do harcerzy z drużyny Wilków, którzy rozkręcają wypożyczalnię sprzętu. W tej chwili mają w przystępnych cenach namioty NS64, Dziesiątki, Kanadyjki, Łóżka Polowe. Mają też maski gazowe i trochę innego szpeju. Polecamy!
www.wilk.zhr.pl email: jankess3@op.pl