20091016-18 Preatorcon IV AAR
Czas operacyjny: 20091016 – 20091018 |
Piątek 20091016
1930 – zbiórka pod PKiN
2000 – wyjazd
2330 – Przyjazd na miejsce, decyzja o zmianie miejsca zakwaterowania
1:30 – Rozlokowanie się w rejonie zakwaterowania, integracja
Sobota 20091017
07.00 – pobudka
07.30 – zbiórka, sprawdzenie kompletności zespołu
08.00 – śniadanie
08.30 – 10.00 – ćwiczenia z musztry, elementy szyku, postawa zasadnicza i swobodna, inne elementy musztry ( Agapow )
10.00 – 11.30 – booby traps – szkolenie ( Lynx )
11.30 – 13.00 – ćwiczenia z łączności teoria i praktyka, standard CB i PMR ( Agapow , Duży)
14.30 – 15.30 – obiad
16.00 – 18.00 – zachowania indywidualne i zespołowe ( Arco, Albercik )
18.30 – 02.00 – ćwiczenia bojowe ( Erto, Duży, Arco)
02.00 – integracja
Niedziela 20091018
09.00 – pobudka
09.30 – zbiórka sprawdzenie kompletności zespołu
10.00 – 11.00 śniadanie
11.00 – 13.30 – ćwiczenia taktyczne
13.00 – zakończenie ćwiczeń
13.30 – Przygotowanie do wyjazdu
14:00 – wyjazd
Preatorcon rozpoczęliśmy zbierając się przy Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w oczekiwaniu na busa, który miał nas zawieść. Bus był na 20 osób, ciągnął za sobą przyczepkę, do której spakowaliśmy nasze plecaki. Broń i oporządzenie już się nie zmieściło, zabraliśmy je do busa.
Podróż upłynęła spokojnie i dosyć płynnie, jak na wyjazd z Warszawy w piątkowy wieczór. Dojechaliśmy na miejsce, gdzie mieliśmy nocować – i tu pierwsza niespodzianka. Miejsce przewidziane do noclegu nie za bardzo do tego się nadawało. Noc była zimna, a warunki spartańskie. Gdybyśmy od razu decydowali się na survival, uniknęlibyśmy rozczarowań. Nauczka na przyszłość, by lepiej sprawdzać miejsca, do których mamy się udawać. Arco z Szerszeni szybko zaproponował plan awaryjny. Przenieśliśmy się do oddalonego o 2 km schroniska. Tu warunki były lepsze. Szybko ogarnęliśmy temat miejsc noclegowych i kolacji. Następnie oddaliśmy się szeroko pojętej integracji.
Sobotę zaczęliśmy od pobudki, toalety porannej i zaprawy. Zawsze robimy rozgrzewkę przed ćwiczeniami, zabezpiecza to nas w pewnym stopniu przed kontuzjami. Następnie odbył się trening musztry. Podstawowe zagadnienia, elementy szyku, postawa zasadnicza i swobodna, zwroty, wykonywanie zbiórki. Po musztrze odbyło się szkolenie teoretyczne nt. boobie traps – pułapek, które mogą czekać na polu walki na żołnierzy. Bardzo ciekawe szkolenie poprowadzone przez Lynksa, jeszcze raz uświadomiliśmy sobie, że „war is hell”.
Po szkoleniu Lynksa wystąpił Duży z krótkim instruktarzem na temat standardów FIA, jeśli chodzi o sprzęt łączności. Opowiedział o radiostacjach ręcznych CB oraz PMR. Omówił akcesoria dodatkowe (anteny, zestawy słuchawkowe) oraz opowiedział o zasięgach poszczególnych radiostacji i do czego której z nich się używa.
Następnie odbyło się prawie dwugodzinne szkolenie z procedur łączności. W pierwszej kolejności omówiono zasady prowadzenia łączności, strukturę sieci radiowej, oraz podstawowe procedury używane w komunikacji. Potem przyszła kolej na alfabet fonetyczny i porozumiewanie się za pomocą tabeli sitrep.
Po szkoleniu z łączności przyszedł czas na obiad. Warto w tym miejscu dodać, że wyżywienie zostało zakupione przez kwatermistrza na poczet całej imprezy, wyjątek stanowiła jedna racja, którą każdy miał zabrać indywidualnie ze sobą (na wypadek gdyby trzeba było organizować posiłek w polu). Kwaterką zajął się Preator przy udziale Erto i Agapowa.
Po obiedzie przyszedł czas na szkolenie prowadzone przez Arco z Szerszeni. Ćwiczyliśmy postawę strzelecką, poruszanie się z bronią, manewrowanie bronią, zmianę ułożenia rąk (do strzelania na lewą rękę). W tym samym czasie Erto i Duży zajęli się przygotowaniem ćwiczenia nocnego.
Około godziny 18:00 zjedliśmy szybką kolację i zaczęliśmy przygotowania do misji nocnej. Zanim wymaszerowaliśmy, Erto udzielił instruktarzu dla dwóch grup. Oddzielnie miały działać Szerszenie, oddzielnie FIA.
17:47 nastąpił wymarsz. Podzieleni na 3 drużyny ruszyliśmy w ciemną noc. Oddziałem dowodził Agapow. Pierwsza drużyna (nożyce) dowodzone przez Skoczka (w trakcie misji zmiana na Preatora), druga drużyna (kamień) dowodzona przez Endera (w trakcie misji zmiana na Granat), oraz drużyna zwiadu (papier) dowodzona przez Szacha. Pierwszym celem misji było wejście drużynami w rejon działań, zajęcie punktu Jabłko (stanica harcerska) i oczekiwanie na dalsze rozkazy. Bardzo szybko przekonaliśmy się jak dużą odpowiedzialność bierze na siebie nawigator oddziału który musi działać w nocy. Do póki oddział trzymał się drogi asfaltowej wydawało się wszystko proste. Z chwilą wejścia w las zaczęło być trudniej. Przyjmujemy zawsze że nawigacja odbywa się bez latarek. Jedyny czas kiedy włączane są latarki to chwila sprawdzenia mapy. Używamy wtedy nikłego czerwonego światła i zwykle zanim je włączymy szukamy zagłębienia terenu (np. rowu) w którym można to światło zapalić. Drużyny Papier i Nożyce skierowały się do punktu jabłko. Kamień oczekiwał na dalsze rozkazy w miejscu, gdzie z drogi głównej wchodziło się w las w kierunku na Jabłko. W nasze działania wkradła się niepewność. Przełożyło się to na wszystkich. Działanie oddziału zaczęło przypominać błądzenie dziecka we mgle. Właśnie po to są takie ćwiczenia żeby uświadomić sobie jak wiele nauki przed nami. Nastąpiło rozluźnienie, zachowania które były jawną prośbą o ogień nieprzyjaciela. Gadanie, zbijanie się w grupy, impas w działaniu. Nawigatorzy dwóch oddziałów nie potrafili określić położenia oddziału. W tym czasie pojawiły się nowe rozkazy. Należało sprawdzić dwa punkty w terenie czy nie są zajęte przez wroga. Jeden z tych punktów (dosyć charakterystyczny punkt terenowy) oznaczony został wcześniej kryptonimem Kiwi. Z racji tego, że nie wiadomo było, ile czasu zajmie dojście do punktu Jabłko, a już kolejkowały się inne zadania, oddział Kamień, który do tej pory czekał na krawędzi lasu, otrzymał rozkaz wykonania rozpoznania punktu Kiwi.
Oddziały Nożyce i Papier pozostawały w wyraźnym impasie. Dowódca zarządził zmianę obu nawigatorów, dowódcy drużyny Nożyce, powrotu do drogi asfaltowej i wyznaczenie nowej marszruty. Nowy nawigator drużyny zwiadu wysunął tezę, że zbyt wcześnie weszliśmy w las, że powinniśmy przejść na zachód jeszcze 400 m i tam szukać skrętu w kierunku na Jabłko. Drużyna zwiadu ruszyła przodem. Drużyna Nożyce z niewielkim opóźnieniem za nimi. Po pokonaniu 400 metrów od czoła usłyszeliśmy ogień. Następnie komunikat zasadzka, a chwilę potem „mamy friendly fire”. Okazało się że drużyna zwiadu weszła na ogon drużynie Kamień zmierzającej do Kiwi. Wynik, jedna rana lekka i jedno WZW (dowódca Kamień). Jak widać działają prawa Murphiego. Jak coś się wali, to na całego. Lynx, który miał RL został szybko opatrzony. Drużyna zwiadu przejęła zadanie Kamienia. Zostali skierowani do punktu Kiwi. Drużyna Nożyce i Kamień miały zawrócić i wejść jeszcze raz tą samą drogą, co poprzednio, w las. Nawigacją zajął się Erto, czas pokazał, że była to dobra decyzja. Wróciliśmy do skrzyżowania drogi leśnej z asfaltową, rannego dowódcę Kamienia przeniesiono na plecach. Nie mógł zostać w miejscu, gdzie został raniony, bo wymagało by to pozostawienia przy nim medyka. Z racji tego, że był 1 medyk na cały oddział, nie wchodziło to w rachubę. Na skrzyżowaniu zarządzono obronę okrężną. Erto + 2 otrzymali rozkaz wykonania zwiadu w kierunku Jabłko. Po kilku minutach wrócili z informacją, że znaleźli Jabłko i że jest zajęte przez cywilów. W tym samym czasie przyszła wiadomość od drużyny zwiadu. Weszli w zasadzkę wroga 1 WZW i jednego ciężko rannego, wróg wycofuje się w naszym kierunku. Wobec takiego obrotu sprawy Erto + 2 dostali zadanie ustawienia zasadzki na drodze odwrotu nieprzyjaciela.
Sekcja wyznaczona do organizacji zasadzki dosłownie weszła na wrogi patrol. Wróg pierwszy usłyszał w ciemnościach naszą sekcję, zalegli przy drodze, a jeden z naszych dosłownie potknął się o nogę jednego z wrogów, który leżał na drodze. Wróg okrzyknął naszą sekcję „ręce do góry” po czym rozpętała się chaotyczna wymiana ognia w wyniku której zginął jeden z naszych. Wróg zaczął wycofywać się znów, tym razem w kierunku reszty oddziału przyczajonego w obronie okrężnej na skrzyżowaniu. Zanim tam dotarli, otrzymaliśmy informację o tym drogą radiową. Dowódca zarządził ustawienie oddziału w zasadzce. Wróg wycofywał się szybko, korzystając z latarek. Czujka wroga weszła w bezpośrednią styczność z oddziałem leżącym w zasadzce. Reszta nieprzyjaciół najwyraźniej zorientowała się, że grozi im niebezpieczeństwo, bo zatrzymali się i czekali na rozwój wypadków. Czujka wroga została zmieciona ogniem karabinów. Walka z pozostałymi nieprzyjaciółmi nie przyniosła rezultatu. Wszystko wskazywało, że wróg się wycofał. Drużyny Kamień i Nożyce wycofały się za drogę asfaltową i zajęły pozycję w rowie po przeciwnej stronie. Podczas wycofania okazało się, że nie wszyscy wrogowie się wycofali i otrzymaliśmy kolejne rany w oddziale. Tym razem ofiarą padł RTO drużyny Kamień.
W tym samym czasie dotarły do oddziału niedobitki drużyny zwiadu, zostały wysłane wzdłuż drogi powrotnej 200 m na wschód i miały czekać tam w zasadzce. Spodziewaliśmy się, że wróg może wycofywać się w tamtym kierunku.
W międzyczasie okazało się, że wróg poniósł również straty w wyniku friendly fire.
Wobec braku jakichkolwiek szans na odnalezienie i zniszczenie nieprzyjaciela, dowódca zarządził powrót do bazy. Po drodze zabraliśmy oddział zwiadu czekający w zasadzce i dotarliśmy do bazy.
Było późno, nie mieliśmy satysfakcji z tej misji. Ilość błędów znacznie przekraczała poziom naszej akceptacji. Po powrocie większość udała się na spoczynek.
Ranek zaczęliśmy od toalety i zaprawy porannej. Następnie zjedliśmy śniadanie.
Na ten dzień planowane były inne ćwiczenia. Mając jednak w pamięci misje nocną postanowiliśmy przećwiczyć poruszania się w szyku i reakcji na kontakt. Podział drużyn pozostał taki, jak poprzednio, z tą różnica, że rolę dowódcy plutonu obiął Erto, zaś rolę dowódcy drużyny Nożyce Agapow. Celem misji było zajęcie i obrona skrzyżowania noszącego kryptonim Krzyż. Ustalono plan wchodzenia do rejonu i schemat obrony okrężnej. Ustalono role dla pododdziałów. FIA wykonało przemarsz przez wieś wzbudzając nie małą sensację. Zeszliśmy z drogi asfaltowej w rzadki las. Nastąpiła zmiana planów – drużyna Nożyce, zamiast flankowania, miała czekać w odwodzie. Pozostali miarowo przeczesywali teren. W trakcie rozpoznania drużyna Kamień otrzymała ogień z prawej strony z górki. Na dźwięk ognia Agapow zapominając o zmianie rozkazu poderwał drużynę i wykonał najpierw manewr w kierunku wroga, a następnie próbę flankowania. Manewr spowodował stratę 4 osób z których jedną (RL) udało się odzyskać, pozostali zmarli z wykrwawienia w polu. Padł rozkaz zerwania kontaktu z wrogiem i realizacji zasadniczego celu misji, czyli zajęcia punktu Krzyż. Ten element ćwiczenia został wykonany prawidłowo. Po zajęciu Krzyża padł rozkaz wycofania się do Bazy unikając drogi, którą odział wszedł w rejon działań. Wycofanie przebiegło bez zakłóceń. Straty były jednak zbyt duże by uznać misję za udaną.
Po skończonych ćwiczeniach zjedliśmy szybki posiłek, a następnie spakowaliśmy się i wysprzątaliśmy schronisko. Nasz Bus zajechał po nas około godziny 13:30. Równo o 14:00 wyruszyliśmy od Warszawy.
Rozwiązanie Preatorconu IV nastąpiło przy pałacu kultury ok godziny 17:00.
Jest dużo rzeczy do poprawy. Nowi rekruci FIA jeszcze nie nabrali dobrych nawyków, starzy już pozapominali i stracili czujność. Warto zdyscyplinować trochę oddział i pilnować dokładnego wykonywania ćwiczeń w trakcie szkoleń. Jeśli nie powtarza się zagadnień, niektóre rzeczy wypadają z głowy. Wynikiem tych zdarzeń była informacja, że udział FIA w MilSimie Bośnia ze względu na poziom wyszkolenia stoi pod znakiem zapytania.
Agapow