Tegoroczne szkolenie z pierwszej pomocy w warunkach współczesnego pola walki odbyliśmy w Studziankach Pancernych, słynących z bitwy w której brała udział między innymi 1 Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte.
Dwa dni praktycznych ćwiczeń, z wykorzystaniem systemu zranień RED System, zagwarantowały nam nabycie nowej oraz zweryfikowanie starej wiedzy z tego zagadnienia.

Sobotnie zajęcia rozpoczęły się od wykładu prowadzonego przez jednego z organizatorów – Agapowa – w miejscu stacjonowania plutonu w dawnej szkole podstawowej, która obecnie przeistacza się w muzeum historii wojskowości. Tematyka dotyczyła podstawowych zagadnień taktycznych w strefie walki, rodzajów zranień, profesjonalnego i prowizorycznego wyposażenia medycznego oraz jego zastosowania przy opatrywaniu, wzywania MEDEVAC, organizacji CCP (punktu zbiórki rannych/poległych).

Kończąc teorię przystąpiliśmy do pierwszej fazy ćwiczeń praktycznych. Drużyny w 3 stopniowym cyklu – pod czujnym okiem instruktorów – wdrażały się z zagadnień tamowania krwotoku z wykorzystaniem stazy CAT, zapobieganiu odmie przy ranach postrzałowych klatki piersiowej oraz bandażowaniu ran.
Druga faza dotyczyła ewakuacji bliskiej z pola walki – czyli przenoszenia rannego na niewielki dystans bez wykorzystywania ciężkiego sprzętu. Każdy na własnej skórze sprawdził metody podnoszenia rannego, przekonując się o skuteczności danej techniki jak i o własnych ograniczeniach siłowych. Do ćwiczeń wykorzystano również lonżę ewakuacyjną, nosze miękkie jak i improwizowane z wykorzystaniem pałatki.
W porze wieczornej, gdy nastała już pełna ciemność przystąpiliśmy do ćwiczeń na szczeblu plutonu, wykorzystując pokaźną otwartą przestrzeń przy budynku szkoły. Celem było przetestowanie zgromadzonej wiedzy już w formie procedury działania w polu. Zadawane straty przez rozjemcę wymuszały adekwatne działania do sytuacji – likwidację zagrożenia, zabezpieczenie terenu, organizację CCP i ewakuację rannych.
Dzień zakończyliśmy na pieczeniu kiełbasek przy ognisku… do czasu aż ulewa i silny wiatr skutecznie wyparły nas do wnętrza budynku, gdzie w komfortowych warunkach mogliśmy podzielić się wrażeniami z pierwszego dnia oraz zasięgnąć wiedzy historycznej o tym regionie od Pawła.

Zwiastunem dnia drugiego był głośny, szkolny dzwonek oraz okrzyki dcy kompanii. Wszystko było już jasne – alarm bojowy. Dowódcy drużyn przystąpili do organizowania swoich ludzi, dowódca plutonu do szybkiego planowania działań. Misją okazała się ewakuacja 2 członków posterunku obserwacyjno – nasłuchowego, oddalonego w linii prostej o około 3km.
Pluton QRF wyruszył około 0500hrs, pochmurne niebo tylko wzmagało panujące ciemności. Takie warunki stanowiły dodatkowe wyzwanie dla kierującego pojazdem medycznym, bez włączonych świateł.
Na trasie doszło do kilku kontaktów ogniowych na dystansie bezpośrednim, w wyniku czego został raniony CLS czołowej drużyny oraz dowódca plutonu, dla którego szczęśliwie okazało się to tylko draśnięcie i mógł pozostać w swojej funkcji.
Misja zakończyła się sukcesem, ranni zostali ewakuowani i przed 1000hrs znaleźli się w szpitalu polowym.

Charakterystyka drugiego scenariusza w dalszym ciągu opierała się na otrzymywaniu strat przez pluton FIA. Zadaniem było przeczesanie odcinka lasu o szerokości 800m w celu zapobieżenia przeniknięcia sekcji nieprzyjaciela. Taki dystans wymusił na plutonie konieczność rozstawienia ludzi w odstępach przekraczających 20 metrów, co w terenie leśnym jest sporym wyzwaniem.
Wkrótce doszło do kontaktu, skutkiem czego śmierć poniosło 2 żołnierzy przeciwnika. Niestety pozostałych 3 wykorzystało zamieszanie i udało im się bezpiecznie przeniknąć i osiągnąć punkt koncentracji.

Stowarzyszenie FIA pragnie podziękować Pawłowi za kwaterę, wsparcie organizacyjne oraz czynne uczestnictwo w szkoleniu. Pragniemy też podziękować grupie SFORA, która przyjechała specjalnie w celu pozoracji działań przeciwnika.

FIA Granat
FIA ufoman

Prajslessy uczestników, czyli niezapomniane momenty ze szkolenia:

FIA Szynszyl

1. „Gdzie jest Kaczy?” – Kaczy jako jeden z orgów uwijał się jak w ukropie żeby pogodzić obowiązki formalne z drużynowymi, co za tym idzie czasem znikał – i jak sądzę przez tą presję zapominał o tym, że znika meldować – zatem moim hasłem wyjazdu było wciąż powtarzane – „gdzie jest Kaczy?”.
2. Wracamy z „niedzielnego porannego spaceru”, przez Studzianki, kolumną rozproszoną – dochodzimy do głównego skrzyżowania, a tam z obu kierunków wyjeżdżają auta – jako że Zapora prowadziła tego dnia pluton i zabezpieczała skrzyżowania bez wahania wyskoczyłem z szyku i „fachowym” gestem zatrzymałem pojazdy .
Widok plutonu dziarsko maszerującego przy zatrzymanym ruchu – bezcenny.

FIA Kizior

Podczas rozpoczętej nocnym alarmem misji ratunkowej 3DF eskortowała karetkę. Niepełny stan 8 osób (większość rekruci i obserwatorzy) z czego dwóch w pojeździe: Tomson – sanitariusz, Maćkowy – kierowca. Zatrzymaliśmy się u wylotu drogi bo Zapora miała kontakt i mają rannego. Zabezpieczamy samochód, Vitez i Karpat z tyłu; Miki i Kuba z przodu; ja ze swoim RTO po lewej stronie. Czekamy na komunikat MEDEVAC od Zapory. Przy nas dca plutonu – Ran ze swoim RTO – Sadhu oraz zca dcy – ufoman. Sadhu prowadzi komunikację radiową. Reszta plutonu gdzieś daleko z przodu. Postój się przedłuża. W pewnym momencie przywołuje mnie ufo i mówi, że zaraz ruszamy bo mamy już lokalizację rannego. Idę do kierowcy i nakazuję uruchomienie silnika po czym udaję się do tyłu by poinformować chłopaków by byli gotowi do wymarszu. W tym momencie Vitez melduje, że słyszy trzaski gałęzi po swojej stronie drogi, potwierdza to mój RTO – Orzech. Pędzę do wozu i każę Maćkowemu wyłączyć silnik po czym podbiegam do sekcji dowódczej i melduję o kontakcie słuchowym dość blisko. Ran wydaje rozkaz otwarcia ognia i rozpoczyna się kanonada. Przeciwnika nie widać, strzelamy na ślepo w ciemną gęstwinę. Słyszę tylko nasze strzały, nie słyszę ognia npla. Po chwili chłopaki meldują, że kontakt się oddala. Odgłosy walki wygasają i po chwili zapada cisza. Widzę, że ufo mnie przywołuje, podbiegam i widzę że Ran dostał.
WTF?
Ufo nakazuje ściągnięcie ludzi z ubezpieczenia, sformowanie tyraliery i wejście w las na kierunku w którym oddalił się npl. Wykonujemy rozkaz i osłaniamy a w tym czasie Ran zostaje zapakowany do karetki gdzie zajął się nim Tomson. Po chwili wracamy, formujemy szyk marszowy i ruszamy.
Po pewnym czasie docieramy do miejsca gdzie leży ranny z Zapory. Dostajemy polecenie załadowania go na pojazd. Podchodzę by sprawdzić w jaki sposób to wykonać i nagle czuję potworne osłabienie: rannym jest Sowa.
Zaczynam kombinować ilu nas jest potrzebnych, żeby wykonać zadanie i kto wtedy będzie nas osłaniał gdy nagle słyszę słaby głos Sowy:
– Dam radę chodzić tylko mi pomóżcie wstać.
Uffffffff!!!
Otwieram tylne drzwi karetki. W środku Ran, Sadhu i opatrujący Rana Tomson. Mówię, żeby zrobili więcej miejsca dla rannego na co z lekka poirytowany sytuacją Ran:
– No ile na Boga miejsca może potrzebować ranny?
– Ale to jest Sowa.
– Cooo?
Mina Rana – bezcenna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.