Szkolenie rozpoczęliśmy od podziału na dwie grupy szkoleniowe – jedna szkoliła się z dr Makowcem z działań na zewnątrz budynków – ruch ubezpieczony, przekraczanie skrzyżowań, skok między budynkami, oderwanie pod ogniem. Druga połowa uczestników szkoliła się z insp. Mroszczykiem z działania wewnątrz pomieszczeń- rozpoczynając od różnych technik wejścia przez okna, poprzez czyszczenie wnętrza, a kończąc na nauce wzajemnego ubezpieczaniu się drużyn na terenie dużej hali fabrycznej. Ćwiczenia prowadzone były „na pół ostro”, tzn. pozoranci mogli strzelać do ćwiczących jedynie wtedy, gdy Ci popełniali drastyczne błędy (insp. Mroszczyk lubił w takim momencie użyć „dydaktycznej cegły”). Zmiana grup szkoleniowych nastąpiła w połowie dnia.
Wieczorem po zakończonych ćwiczeniach przenieśliśmy się do miejsca noclegowego. Nie dane nam jednak było pospać – w planach była nauka stawiania rozkazu zarówno na poziomie plutonu jak i drużyn oraz przygotowanie do wykonania sprawdzającego zadania bojowego. Odprawy plutonu, drużyn i organizacja trwała do rana – czasu było mało, a pracy dużo. Wymarsz do miejsca działania nastąpił o 5.30
Dzień 2 – zadanie bojowe
Zadaniem bojowym dla Plutonu FIA w drugim dniu szkolenia było zniszczenie posterunku przeciwnika w budynku 2 (Rys. 1).
Plan działania:
– Drużyna 3 (rozpoznanie) jako pierwsza realizować będzie zadania izolacji pośredniej, zabezpieczając teren w trzech punktach oznaczonych na mapie zielonymi kropkami. Izolacja pośrednia ma meldować i powstrzymywać próby wtargnięcia siła wrogich oraz w razie próby ucieczki OPFORa z terenu przetwórni zlikwidować uciekających.
– Drużyna 4 ustawi izolację bezpośrednią z budynku numer 7. Jej trasy przemarszu – główna D, zapasowa C.
– Drużyna 1 i 2 przeprowadzą szturm na stanowisko przeciwnika w budynku numer 2. Drużyna 2 dodatkowo wydzieli sekcję KM do izolacji bezpośredniej z budynku numer 1 (hala fabryczna). Trasa przemarszu – główna B, zapasowa A.
– Po zajęciu posterunku przeciwnika i przeszukaniu nastąpi odwrót całością sił przez most na wschodzie w kolejności odwrotnej do zajmowania pozycji (Drużyny 1,2,4,3).
Opis działania oczami członka Drużyny 2.
Zaczyna świtać, gdy całością plutonu czekamy w rejonie wejściowym na zakończenie działań rozpoznawczych przez Drużynę 3. Pogoda dostarcza ciekawych doznań – można obserwować lód powiększający się z każdym kwadransem na płynącym leniwie strumyku – ciepło nie jest. O 7.00 Drużyna 4. rusza zająć budynek 7. Widzimy ich przez chwilę jak przeskakują otwarty teren i poruszają się wzdłuż betonowego płotu. Po chwili rusza reszta oddziału. Prowadzi drużyna 2., za nią 1. Na początku puszczona zostaje czujka – Domino z Greenem skaczą do płotu i szukają dogodnego miejsca do wkroczenia na teren – przerwy w murze, furtki, bramy etc. Wszystko zapowiada się dobrze, ale jak zwykle jest to zbyt piękne, by było prawdziwe. Z oddali rozlega się krótka seria karabinu szturmowego – domyślamy się, iż D4 napotkała kontakt podczas wkraczania na teren przetwórni. Trzeba zagęścić ruchy!
Skaczemy szybko do muru – w razie ostrzału dałby nam większe pole manewru niż rzadkie krzaczki nad strumieniem. Szczęśliwie czujka znalazła w tym samym momencie wyrwę w murze (na wysokości ostatniego na południe budynku przetwórni), więc możemy błyskawicznie i w miarę bezpiecznie wkroczyć na teren. Na pierwszy rzut oka czysto, czas w praktyce wykonać to, co wałkowaliśmy przez połowę poprzedniego dnia – skok między budynkami. Brak kontaktów ułatwił zadanie, ale jednak pod presją realnej możliwości ostrzału biega się zauważalnie szybciej. Kolejny skok i jesteśmy pod halą fabryczną.
Wejście wychodzi idealnie, przeciwnik gdzieś się schował i na razie mamy spokój. Niestety, w pomieszczeniu przez które wchodzi się do hali jest strasznie mało miejsca, więc musimy przemieścić się pod przeciwległą ścianę hali, żeby dać miejsce reszcie oddziału. Każdy, kto brał udział kiedyś w ćwiczeniach CQB wie, ile nawet w małym pokoju jest miejsc, w których nieprzyjaciel może się ukryć, i jak szybko trzeba reagować i myśleć podczas czyszczenia pomieszczenia. Wyobraźcie sobie teraz halę o wymiarach około 100 x 50 x 10 m – tutaj naprawdę wróg może czaić się w niezliczonej liczbie zakamarków. Nasz OPFOR chyba jednak w całości schował się w budynku 2, bo udało nam się zestackować pod przeciwległą ścianą bez wystrzelenia nawet jednej kulki. Podczas gdy Ran ze swoimi ludźmi z D1 lokował się w środku i przygotowywał do szturmu na korytarz 2a, my czyściliśmy pomieszczenia na wschodzie hali, aby móc skutecznie izolować budynek docelowy.
Zaczęło się już przy pierwszych drzwiach – przeciwnik gdy tylko zauważył w świetle drzwi wychyloną głowę Albina, zaczął kosić seriami z okien – na szczęście wczorajszy trening nie poszedł na marne. Ogień zaporowy wystarczył, aby przemieścić drużynę na drugą stronę. W ten sposób rozstawiliśmy się w każdym prześwicie i już po chwili inicjatywa należała do nas – przeciwnik miał mniej luf po tej stronie budynku, przygwoździliśmy go ogniem, co pozwoliło rozstawić KM na pozycji w północno wschodnim rogu hali. Teraz Lynx samodzielnie mógł kontrolować zachodnią ścianę budynku 2. Na radiu dostaliśmy sygnał, że Ran przeorał już korytarz łączący halę z celem, więc szybko się przegrupowaliśmy, zostawiając jedynie KM (Lynx + Kojee do osłony tyłów). Czas na szturm…
Naszą robotą było zdobycie pierwszego piętra, gdy jednocześnie Ran czyścił parter. Odbiliśmy się lekko od klatki schodowej, ostrzał nie pozwolił jej pokonać, co skończyło się na wzajemnym obrzucaniu się granatami. „GRANAT!” i ucieczka w dół. „ODŁAMKOWY!” i próbujemy wejść na górę. Nie wiem, jak gigantycznym obciążeniem dla psychiki jest walka w budynkach w realnych warunkach, ale nawet perspektywa dostania kawałkiem plastiku z repliki nie nastawia pozytywnie do szturmowania na bliskich dystansach. Wchodzimy na klatkę w trzech. Domino szedł pierwszy, dotarł na szczyt shodów, ale niestety popełnił błąd i wszedł w światło drzwi – BAM! i mamy rannego. Po chwili dostał Praetorski i to szczęście w nieszczęściu pozwoliło mi namierzyć leżącego na ziemi wroga w pokoju naprzeciwko schodów. Krótka seria w wystający hełm i mam w miarę stabilną pozycję. Problem w tym, że jak się szybko orientuję – jestem sam, a po prawej mam na pierwszy rzut oka długi korytarz, więc albo zaraz ktoś do mnie dołączy i się tam wbijemy, albo będę ćwiczył zbieganie po schodach przed granatem. Rozważania przerwał mi Silvan, który wysunął broń zza rogu i przestrzelił mi udo. Dla mnie zabawa się skończyła…
Oddział podczas szturmu poniósł 70% strat i nie udało mu się wykonać zadania.
MOUT i CQB to w moim odczuciu jedne z najtrudniejszych, jak nie najtrudniejsze z technik do wyćwiczenia przez oddział. Nacisk na wysokie wyszkolenie indywidualne każdego żołnierza i konieczność błyskawicznego podejmowania decyzji bazując na odruchach sprawia, że walka w mieście i budynkach wymaga niesamowitej ilości ciężkich treningów pod okiem doświadczonych instruktorów.
FIA Struś
Prajslessy uczestników, czyli niezapomniane momenty ze szkolenia:
Wejście naszej drużyny do budynku oknem. Kolejna drużyna izoluje górne okna. Pada komenda do szturmu. Łapiemy z Grimem drabinę, wbijamy ją w piach pod oknem i trzymamy pozwalając reszcie bezpiecznie na nią wejść. Na drabinie momentalnie znajduje się Kaczy, podchodzi pod okno, gotowy do wskoczenia. Pada polecenia posłania do środka granatu; za chwilę leci z dołu granat w kierunku otworu okiennego i … trafia w górną futrynę, spada na dół lądując kilkadziesiąt centymetrów od drabiny. Rozlega się krzyk: „graaanaat!!!” a wszyscy, którzy widzą co się wydarzyło poszukują miejsca gdzie można się ukryć. Zaraz za plecami widzę malutki gzymsik, który jednak wydaje się dać wystarczający kąt, żeby odłamki mnie minęły (i tak nie mam innego miejsca ukrycia), więc lecę w tamtą stronę; żeby tam dotrzeć muszę sforsować drzewko, któremu zachciało się rosnąć akurat w tym rogu; na szczęście drzewko jest dość młode i giętkie, aby było to możliwe (a adrenalina dodaje siły)… granat wybucha, słyszę mijające mnie odłamki, po czym się wychylam i widzę pusty placyk ze stojącą przy oknie drabinie, a na niej Kaczego z zdezorientowaną miną – wyraz jego twarzy bezcenny.
Prajsles łącznościowy:
– „… bez odbioru”
– „zrozumiałem”